czwartek, 25 października 2012

49


Tym razem było na beżowo-brązowo. Farbowałam czesankę i jedwab na nowy szal.  Na początku planowałam jeszcze przy układaniu tego szala użyć pomarańczowej czesanki, ale w trakcie układania plany się zmieniły i wyszło to co wyszło.






Szal w trakcie układania, już prawie gotowy jeszcze tylko liście.












Zostając w tej tonacji, zrobiłam jeszcze na specjalne zamówienie koleżanki pasek, który ma grzać krzyże i być zarazem ozdobą.


I zostając po raz kolejny w tej tonacji, pokazuję świeżo zdjętą z motowidła  wełnę.



Jest to własnoręcznie farbowany i przędziony szetland.

niedziela, 21 października 2012

48 Ukwiecony wpis

Wczorajszy dzień był uroczy. Pogoda nas dopieściła , brak pośpiechu jest rzeczą cudowną, a wczorajszy dzień był na totalnym luzie. Zakwitło sporo nowych kwiatów w ogrodzie.










Było też trochę farbowania ale o tym innym razem. Natomiast warsztaty filcowania były bardzo owocne.




Były też maliny, chyba już ostatnie w tym roku.




I trochę natury ...






piątek, 19 października 2012

47

Poszperałam w garażu  i znalazłam stare, nie wykorzystane ramy na obrazy . Trochę je oczyściłam i pomalowałam farbą w spreju . Mąż dociął mi wnętrze, granatowy materiał z recyklingu został wykorzystany na tło i w ten sposób , przybył mi w domu  kolejny "obraz", prawie w całości wykonany własnoręcznie .



Mam wreszcie uporządkowane broszki. Kolejne obrazy są w trakcie tworzenia.
Zrobiłam nowe naszyjniki i korale filcowane.





 Pozdrawiam odwiedzających  mojego bloga :-)



poniedziałek, 15 października 2012

46

Zatęskniłam troszeczkę za filcowaniem. Po całym tygodniu pracy zawodowej stanęłam przy moim wielkim stole i w piątek wieczorem, zahaczając o noc, powstał nowy szal. Kojarzy mi się trochę z szuwarami.







W sobotę,  gdy weszłam do pracowni, to wzrok mój zatrzymał się na ulubionych fioletach i powstał, w podobnym stylu,  kolejny szal. Tym razem asymetryczny, bo dziury ma tylko na jednym końcu.





środa, 3 października 2012

45 przypłyneły krosna

Ale ten czas szybko leci. To już mogę powiedzieć, że nie kilka tygodni a kilka miesięcy temu przypłynęły do mnie krosna. Nie spodziewałam się tyle szczęścia naraz. Ale wszystko po kolei.


Małe krosno fajne do nauki.
I trochę większe na którym można tkaninę 70 cm tworzyć.







 I trochę "przydasiek" różnego rodzaju, dwa pełne stojaki i dwie ławki .




Część zdjęć robiłam wieczorem, więc jakość jest średnia. Byłam wtedy tak zakręcona i przerażona ilością listewek i kawałków drewna, niepewna czy dojdziemy z tym wszystkim do ładu i będziemy wstanie ułożyć te łamigłówki w całość.

Próba dojścia do ładu z największym krosnem firmy Glimakra udała się (i tu muszę pochwalić mojego męża, bo zaangażował się i łamigłówkę bez problemu rozwiązał). Niestety, muszę jeszcze poczekać na kilka części niezbędnych do pracy. Może na Gwiazdkę je dostanę.





O, jestem zdziwiona przeglądając zdjęcia, że w tym ferworze zapomniałam, pominęłam i nie zrobiłam zdjęć jednemu warsztatowi tkackiemu, to o nim będzie innym razem (w sumie mam cztery).

Dodatkowo dostałam jeszcze kilka książek o tkactwie i innych robótkach. Zna ktoś szwedzki ?




I jeszcze kilka worków nici o których nawet nie marzyłam, len z bawełną.





A tu moje przygotowania do pierwszego testowania średniego krosna.



I pierwszy efekt ...




A Kita siedziała z tyłu i nic jej nie przeszkadzało.